Jest to spowodowane delikatną awersją do grupy ludzi, którzy za wszelką cenę starają się wmówić ludzkości, że mięso jest złem wcielonym, poprzez upublicznianie najgorszych, najkrwawszych zdjęć okaleczonych zwierząt hodowlanych i nie tylko. Uważam, że nasza dieta to indywidualna sprawa każdego z nas.
Jedzenie mięsa - w moim mniemaniu - jest najzwyzczajniej w świecie niezdrowe i przede wszystkim tym aspektem kierowałam się, gdy podejmowałam decyzję o jego "odstawieniu". Oczywiście bardzo ważną rolę odegrało też życie niewinnych zwierząt, do których śmierci - poprzez zakupy ich szczątków - nie przykładam już więcej ręki.
Aczkolwiek, nie toleruję podejścia organizacji walczących o prawa zwierząt, które w najgorszy sposób, czyli poprzez terapię wstrząsową - że tak to ujmę - starają się "przekupić" mięsożerną część ludzkości i po prostu obrzydzić jej widok np. soczystego burgera czy innego kotleta. Takie działanie wydaje mi się nie do końca przemyślane i raczej "na siłę". Nie powoduje, że człowiek od razu przestaje jeść mięso. W niektórych wzbudza to ogromne poczucie winy, ale przyzwyczajenie i brak silnej woli są o wiele silniejsze. A to z kolei powoduje każdorazowe wyrzuty sumienia podczas kolejnej "dawki" mięsa. Ja tak miałam przez wiele lat. Męczyłam się z myślą, że zwierzęta umierają w okropnych warunkach w każdej minucie, każdego dnia, przez cały rok. I w rezultacie końcowym przestałam jeść mięso, ale musiałam przejść przez terapię wstrząsową, a nie najnormalniejsze w świecie uświadamianie o walorach zdrowotnych diety bezmięsnej. Nie mówię, że na świecie nie ma takich dobrych "uświadamiaczy", bo jest ich mnóstwo, ale - niestety - największe organizacje (oraz zwykli "śmiertelnicy") wybierają metodę terapii wstrząsowej i atakują w ten sposób nasze sumienia.
Do tego dochodzi ogrom zdjęć i artykułów wrzucanych na portale społecznościowe, zwłaszcza na Facebooka. Po pewnym czasie człowiek ma dosyć. Przestałam tam wchodzić, posty nie pokazują mi się w aktualnościach. Niektórzy znajomi też już nie spamują, bo przestałam ich śledzić.
I w ten sposób odzyskałam spokój ducha.
Reasumując: nie róbmy z wegetarianizmu/weganizmu kolejnego Islamu, Katolicyzmu czy innej religii.
Nie wciskajmy go na siłę.
Nie krzewmy go za wszelką cenę.
Dajmy ludziom wolny wybór, a zamiast szczucia okropnymi zdjęciami umierających zwierząt, mówmy o zdrowiu, lepszym samopoczuciu i różnorodności diety bezmięsnej.
Miłego dnia, Kochani!
PS Z pewnością nie napisałam nic nowego, ale musiałam to z siebie wyrzucić ;)
![]() |
Źrodło: http://gymflow100.com/the-right-vitamin-supplements-for-vegetarians/ |
![]() |
Źrodło: Google.com |
![]() |
Źródło: Google.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz